środa, 6 maja 2015

Rozdział 3

  Rozdział 3- Paranoid                                               




HELLHOUSE
(Steven)

Poszedłem do lodówki. Hmm... W tym zajebistym pudle, udającym małą Syberię, nie było nic, oprócz zimnego powietrza. Światła też nie było. Slash wczoraj rozpierdolił taką małą, wykurwistą żaróweczkę, która oświetlała mi żarcie w nocy! Wiedziałem wtedy, co jest, a czego nie ma, czy coś jest, czy czegoś nie ma. A teraz nie mogę przez tego debila podjadać sobie w nocy! Bo co jak trafię na zepsute JABUKO*, które jest kolonią małych robaczków?
Postanowiłem, że pójdę do sklepu. Ale to nie byle jakiego. Pójdę do supermarketu! Tylko gdzie on jest? WIEM! Duff będzie musiał wiedzieć. Przecież to on zawsze chodzi po zakupy. Ale może mi też przez przypadek wskazać drogę do baru gejów, w którym dość często przebywa. No nic. Pójdę się go zapytać. Zajął sobie niezłą miejscówkę, bo spał w fotelu .Postanowiłem go obudzić. Najpierw delikatnie:
-DUFF! WSTAWAJ!- wrzasnąłem mu prosto do ucha. Nie pomogło.
Później trochę mniej delikatnie. Zacząłem po nim skakać. Nic, zero reakcji. Postanowiłem zrobić coś strasznego. Coś czego nikt nigdy mi nie wybaczy.... Pobiegłem po nożyczki, ale że nigdzie ich nie mogłem znaleźć, więc wziąłem nóż. Taki wielki. Chyba tasak. Zresztą nie ważne. Powoli podszedłem do McKagana.
Ale nagle przystanąłem. A jeśli on nie żyje?
Hm...na Discovery pokazywali jak sprawdzić czy dana osoba żyje. Trzeba sprawdzić, czy jak się ją upierdoli szpilką to będzie leciała krew.
Pomysł niezły, ale nie miałem szpilki. Więc postanowiłem wykorzystać ten nóż. Tylko gdzie mu tym nożem przejechać. Pomyślałem, żeby zrobić to na ramieniu. Zamachnąłem się tasakiem, a w tej samej chwili Blondas otworzył oczy.
-AAA! Nie zabijaj!- wrzasnął, zakrywając głowę rękami. Na domiar fotel się przechylił i upadł. Z Duffem oczywiście.
-Sorry, stary, ale wiesz może gdzie jest najbliższy supermarket?
Narrator: Mina Duffa była bezcenna.

-EJ, KRETYNI! IMPREZĘ DZISIAJ ROBIMY!- wydarł się Rose.
***
IMPREZA W HELLHOUSE
Skidzi poszli do Gunsów na obiecaną imprezę. Było mnóstwo alkoholu, panienek do towarzystwa i narkotyków. Czyli to, co lubią najbardziej. Ani się obejrzeli, a każdego chłopaka zajęły przynajmniej dwie dziewczyny.
Nie wiadomo kiedy, nie wiadomo jak, Rachel znalazł się w plastikowym śmietniku przed domem...wraz ze Scottim. A że w koszu było ciasno, nie mieli możliwości się ruszyć. Na domiar złego Rachel leżał w środku głową w dół, tuż obok dupy Hilla.
-Kuuurwa!- wrzeszczał o szóstej rano skacowany Bolan, kiedy zorientował się, że ma twarz przy dupie gitarzysty.- HILL, TY KURWOO! ZABIERAJ Z MOJEJ TWARZY SWOJĄ BRUDNĄ DUPĘ!
-Nie mogę!- stęknął obudzony brunet.- Zaklinowaliśmy się, kurwa!
Krzyki obudziły leżącego pod drzwiami "Małej Syberii" Snake'a. Blondyn podniósł się i wyjrzał przez okno.
-Jaaa pierdole, ten śmietnik żyje!SEBUŚ! KUCHIYOSE NO JUTSU**- krzyknął, uderzając otwartą dłonią o podłogę w miejscu, gdzie wczoraj namalował takie fikuśne wzorki.
Little Sebuś, jak go zwali koledzy z zespołu otworzył oczy na przywołanie Wężyka. Podczołgał się do miejsca, gdzie przed chwilą leżała dłoń blondyna i odpalił fajkę, by puścić biały (a raczej szary) dym.
-Co się dzieje?- zapytał.
-Śmietnik ożył!- panikował gitarzysta.
-Hm...a tam wczoraj przypadkiem nie zasnęli Scotti z Rachelem? Rob to śpi pod schodami, widziałem go. Szukałeś tych idiotów?- zapytał Bach.
-No...nie.
Koniec końców Dave, Seba i Rob z trudem wyszli z Hellhouse, zastanawiając się nad sensem drzwi frontowych i doszli do kosza.
-Chłopaaaki! Pomóżcie nam!- krzyknął Hill, który miał głowę skierowaną do góry.
Niestety próby wyciągnięcia skacowanego gitarzysty i basisty przez równie skacowanych kolegów nic nie dały. Trzeba było rozwalić śmietnik.
-Siekierą? Pojebało Was?- wrzasnął Rachel. Bolan wierzgnął dziko w koszu, co spowodowało jego wywalenie się. Walcowaty śmietnik potoczył się na ulicę, a z jego wnętrza wypadł Scotti.
-Nigdy więcej...-mruknął otrzepując ubranie.- To najgorsze, co mnie spotkało.
-A co ja mam powiedzieć?!- wydarł się basista- Całą noc miałem twarz przy Twojej dupie!
-Ciesz się, że nie jadł fasolowej.


***
PARĘ GODZIN PÓŹNIEJ
Z Gunsów Steven obudził się jako pierwszy. Znaczy tak mu się wydawało. Izzy wstał wcześniej, ale jako że miał wielkiego kaca, łyknął dwie ostatnie aspiryny, nie troszcząc się wcale o kolegów i poszedł z powrotem spać. Adlera głowa strasznie nakurwiała. Wstał z podłogi i otworzył oczy.
-Ja pierdolę, ale tu chlew.- mruknął. Skidów już nie było. Kawałek dalej była wielka kałuża- wylany Daniels lub czyiś mocz. Dalej leżały puste butelki i paczki fajek. Na kanapie leżały gumo-fajki, które chłopacy chcieli spalić. Byli pijani, więc nie wiedzieli, że guma się nie pali. Najebany i trochę mocno przy naćpany, mały Adlerek wspaniałomyślnie pomyślał, że posprząta. Nadal miał zawroty w głowie i trochę ciemno przed oczami. Zauważył, że w drugim końcu pokoju leży długi, gruby, ciemny mop. Podszedł tam, wziął go do rąk i zaczął nim wycierać wspomnianą wcześniej kałużę.
-Kurwa, coś ciężki ten mop.- mruknął.- I ma dwa drągi.
W tej samej chwili domniemane narzędzie sprzątania poruszyło się gwałtownie, a dół, którym Steven wycierał podłogę wrzasnął:
-Puść mnie, idioto!
Oszołomiony ze strachu Adler puścił "to coś" i cofnął się gwałtownie.
-Osz ty w dupę...Ten mop gada!- wybełkotał blondyn.
-To JA! SLASH, DEBILU!
-O, KURWA! SLAAAAASH! MOP CIĘ UDAJE! HUDSON! GDZIE JESTEŚ?! RATUJ MNIE!
Steven tak się darł, że postawił cały dom na nogi.
-Czego tak drzesz tą japę, kurwa!- krzyknął zmęczony Izzy.
-A bo to to udaje Slasha!
Izzy poczołgał się w ich kierunku.
-TO JEST NASZ SLASH!
-PUŚĆ MNIE, POJEBIE!-krzyknął "mop"
-ŁO KURWA...SERIO?- wykrzyknął Adler i zszokowany na całego puścił bruneta i zemdlał. Slash, który upadł w większości na głowę, też przestał się poruszać,
-Jaaaaaa pierdoleeeeeee, czego drzecie te szczurze mordy!-wydarł się Axl.
-ADLER, KURWO!- wrzasnął nagle obudzony przez darcie mordy Wiewióry Saul. Wąchał własnie włosy.- Wytarłeś moją szopą czyjeś siki!

***
-Dobrze babciu...no okej...ale czy na pewno chcesz ich poznać? Nie dostaniesz zawału? Okej...to na 14...-zrezygnowany Hudson z mokrymi włosami odłożył słuchawkę.
-EJ, IDIOCI!!!!!! IDZIEMY JUTRO NA 14 NA OBIAD DO MOJEJ BABCI!
-ŻE CO?- Axl wylazł w samym ręczniku z łazienki. Po drodze ręcznik odwinął mu się z bioder i spadł, ale Rudy tego nie zauważył. Wszedł do salonu.
-KURWA MAĆ, STARY, WEŹ ZAINWESTUJ W GACIE, BO CI...właściwie nic nie widać.- Slash zakrył dłonią oczy. Cztery ostatnie wyrazy wypowiedział spokojniej z drwiącym uśmieszkiem.
-Saul, przyjacielu.- podszedł do niego goły Rose i poklepał po plecach.- Wiem, że Cię to podnieca, ale nie jestem gejem.
-HĘ?- mruknął Mulat, nadal nie otwierając oczu.- Spierdalaj ode mnie, ty pedale!- wrzasnął dziko, odpychając nogą Rose'a. Na nieszczęście dla...nich obu, stopą nie w skarpetce natrafił na niewielkie orzeszki Wiewiórki.
-Ał, kurwa!- wydarł się wokalista i upadł na podłogę, a gitarzysta popędził do łazienki, by umyć skalaną stopę. Miał niestety pecha, gdyż toaletę akurat zajął Duff, który siedząc na kiblu śpiewał "Looks That Kill" Motleyów.
-MCKAGAN, TY JEBANY ŚMIECIU! Wypierdalaj z tej łazienki, bo dostanę kurwa grzybicy!
-She's got the looks that kill. That kill...
Mulat wziął rozbieg i wywalił drzwi.
-AAA!- wrzasnął równo z Blondasem, który siedział na sedesie i miał spuszczone gacie.
-Kurwa, zajebiście się ten dzień się zaczyna.- mruknął, wchodząc z powrotem pod prysznic, kiedy basista wybył z łazienki..
_________________________________________________________________________________
Nie wiemy, kiedy dodamy następny, bo jak na razie Lily nie ma możliwości nic napisać, z powodu braku laptopa.
*błąd celowy, zamiast jabłko
**technika przywołania z anime "Naruto"